Jeśli przed wyjazdem do Lwowa szukacie informacji o tym gdzie zjeść we Lwowie na polskich blogach o mieście to pewnie wielokrotnie spotkaliście się z rekomendacjami lokali Puzata Hata we Lwowie (zapisywanych również jako Pyzata Chata lub Puzata Chata). Tanie bary z jedzeniem często trafiają na czołówki najróżniejszych rankingów najlepszych restauracji Lwowa tworzonych przez blogerów, którzy spędzili tu co najwyżej kilkanaście dni. Wszyscy jak jeden mąż zachwalają sieciowe bary z odgrzewanym jedzeniem. Skąd bierze się popularność tego miejsca? Czy naprawdę warto tu przychodzić?
Niestety, duża część Polaków odwiedzających Lwów to osoby, których nie stać na wakacje w żadnym innym miejscu. Stąd też biorą się internetowe narzekania na ceny w – nie ukrywajmy – bardzo tanich restauracjach takich jak Restauracja Baczewskich czy Partyfon. Efektem tego jest również niewyobrażalna wręcz popularność takich sobie barów Puzata Hata (Puzata Chata). “Żarcie dobre, klimatem przypominające domowe żarło, pełnowartościowy obiad” – czytamy na łamach jednego z polskich serwisów typu social news. I w sumie znamienne jest tu słowo żarło, bowiem w barach próżno szukać wykwintnej kuchni, wyszukanych deserów i atmosfery na poziomie. Jeśli chcecie tylko żreć, to spokojnie skierujcie tu swoje kroki.
Jeśli w domu serwujecie sobie niedogrzane posiłki, które przeleżały w niewielkiej odległości od setek mijających je ludzi i używacie słabych jakościowo składników, a jedzenie spożywacie na niewygodnych krzesłach wśród głośnych tłumów to faktycznie – w Puzatej Hacie macie “jak w domu”. Jeżeli słyszycie, że jadąc do Lwowa koniecznie trzeba tu przyjść to słuchacie chyba osoby, która prawdopodobnie nigdy w życiu nie była w dobrej restauracji. Rekomendowanie tego miejsca to tak, jakby mówić, że samoobsługowy bar Olimp z jedzeniem na wagę w Galerii Bonarka to najlepsza restauracja w Krakowie i obowiązkowy punkt wycieczki albo wychwalanie kuchni w restauracjach przy sklepach Ikea.
Puzata Hata to sieć ukraińskich barów założona w 2003 roku w Kijowie. Sieć posiada swoje własne centrum przetwórstwa półproduktów dla wszystkich lokali w kraju. Jest ich sporo. We Lwowie są dwa – jeden przy dawnej ul. 3 Maja 12, a drugi przy dawnej Akademickiej 10 w tym samym miejscu gdzie mieściła się kiedyś słynna cukiernia Ludwika Zalewskiego. W pozostałych częściach kraju sieć dysponuje jednym lokalem w Odessie, 11 barami w Kijowie, jednym w Charkowie, siedmioma w Dniepropetrowsku i jednym w Zaporożu. Kilka lat temu sieć była większa i miała aż 28 barów w całym kraju.
Gdzie jest Puzata Chata we Lwowie
Pierwsza Puzata Hata we Lwowie zlokalizowana jest blisko centrum w ładnej kamienicy na rogu dawnej ul. 3 Maja i ul. Kościuszki. Duży, dwupoziomowy lokal przeszedł remont późnym latem 2017 roku. Górna sala Puzatej Haty utrzymana jest w wiejskim stylu. Przy masywnych stołach i stolikach raczej ciężko znaleźć tu miejsce do siedzenia. Łatwiej jest w piwnicy na dole, gdzie obok lady z ciastkami rozstawione są stoliki znane raczej nie z restauracji, a PRL-owskich barów mlecznych.
Wybierasz się do Lwowa? Sprawdź oferty noclegów:
Booking.com
Wygodnie i kameralnie tu nie jest. W mieście w którym średnia pensja nie przekracza 1400 złotych większość ludzi stołuje się w tańszych lokalach. Stąd prawdziwe tłumy w Puzatej Hacie. Lokal dysponuje miejscem dla 304 osób. Barowy gwar potęgowany jest przez głośną muzykę płynącą z głośników. Jaki klimat panuje w lokalu łatwo sobie wyobrazić, a gdy dodamy do tego jeszcze wrzeszczące i biegające wokoło dzieci – jeść odechciewa.
W drugiej lokalizacji jest nieco spokojniej. Może dlatego, że okolicy jest więcej tanich miejsc z jedzeniem takich jak McDonald’s oraz trochę lepszych restauracji takich jak fenomenalna Szkocka czy Veronica po drugiej stronie ulicy. Może dlatego, że lokal jest po prostu nieco mniejszy i mieści 104 osoby. To wada i zaleta. Nie ma tu tak wielu posiłków do wyboru jak w pierwszej lokalizacji. Jest za to nieco bardziej kameralnie i cicho. Nieco uboższy wystrój i menu rekompensowany jest przez względny spokój przy jedzeniu. Lokale we Lwowie czynne są od 8:00 do 23:00 czasu miejscowego czyli od 7:00 do 22:00 naszego czasu.
Obsługa w Puzatej Chacie
Obsługi tu nie ma. To znaczy – jest. Wydaje porcje jedzenia utrzymywane w stanie względnego podgrzania na życzenie klientów przechodzących obok stoisk. Raczej nikt nie rozumie tu po angielsku, a i z komunikacją po polsku są problemy. Pozostaje uniwersalne pokazywanie palcem. W Puzatej Hacie nie ma obsługi kelnerskiej. Jak w każdym barze na wejściu trzeba wziąć plastikową tackę i krążąc wokół stoisk zabierać na nią upatrzone posiłki.
Część – jak chociażby soki, sosy czy ciastka – oczekuje w lodówkach już w naczyniu. O część – jak ziemniaki, makarony czy kotlety – trzeba prosić obsługę. Następnie z załadowaną tacą stajemy w kolejce do kasy i płacimy. Na szczęście można płacić kartą. Teoretycznie po spożyciu posiłków należałoby odnieść brudne naczynia, ale nie wszyscy klienci Puzatej Haty to robią. Może przyjść Wam usiąść przy nieuprzątniętym stoliku, który zostanie posprzątany dopiero gdy zabierzecie się do jedzenia.
Puzata Chata – menu i ceny
Tu dochodzimy do jedynej rzeczy, która stoi za popularnością barów wśród polskich turystów. Ceny w Puzatej Hacie są śmiesznie niskie. Kawa latte kosztuje zaledwie 21 UAH. Jedna osoba zje tu posiłek za 80 UAH i naprawdę ciężko jest przekroczyć kwotę 150 UAH podczas jednej wizyty, włączając w to deser (nawet znośny). Idąc na obiad do Puzatej Haty trzeba pamiętać, że będzie on jakości takiej samej jak jego cena – niskiej. Lokalom nie można odmówić jednego – jest tu naprawdę duży wybór różnych posiłków. Dużo większy, niż w podobnej klasy sieciówkach w Polsce. Może też stąd bierze się popularność Puzatej Haty? Osoby nieobyte ze stołowaniem się na mieście od ilości serwowanych tu “dań” faktycznie może rozboleć głowa. Są tu pierogi, makarony, naleśniki, koktajle mleczne, dania mięsne, sałatki, soki itp. W lodówkach stoją też ciastka. Te ostatnie nie są nawet takie złe. Po jedzeniu w Baczewskich, Amadeuszu, Szkockiej, Valentino, restauracji Terrazza czy restauracji w hotelu Citadel Inn (które drogie przecież nie są), Puzata Chata będzie ostatnim miejscem na które można mieć ochotę.
Podsumowanie
Puzata Chata to zatłoczone bary o niskim standardzie. Przesiadują tu zwykle młodzi ludzie po zajęciach na uczelni i osoby, których nie stać na wyjście do restauracji. To jedynie unowocześniony bar mleczny z otoczką, która sprawia mylne wrażenie, że jest czymś więcej. Jeżeli na wakacje do Lwowa pojechaliście nie biorąc z domu pieniędzy na jedzenie to już lepiej stołować się w którymś z równie słabych, ale jednak troszkę lepszych sieciowych barów Cesarz lub kupować croissanty z mięsem w Lviv Croissants. Tam jakość jedzenia stoi na wyższym poziomie, a i do centrum jest znacznie bliżej. Każdemu, kto szuka nieco lepszych wrażeń kulinarnych polecamy któryś z lokali znajdujący się na liście najlepszych restauracji we Lwowie.
Polecamy również:
naczytalismy się tyle na temat Chaty i zjedliśmy tu pierwszy obiad we Lwowie i to porazka jest. Tak samo jak Masońska. Słaba kuchnia
Też trochę czytałem o tym “lokalu”, ale po wejściu i szybkim rekonesansie bardzo szybko oddaliliśmy się z tego miejsca…
No wreszcie ktos to powiedział (znaczy napisał)
Korzystałem dwukrotnie z tej sieci będąc w Kijowie. Nie jest to na pewno miejsce na miłe spędzenie czasu ze znajomymi, ale nie widzę też powodów do narzekania. Można samemu wybrać co się chce zjeść, co przydatne zwłaszcza dla osób nie znających j. ukraińskiego czy rosyjskiego.
Nie rozumiem natomiast autora (autorki?), dlaczego do obiektów Puzata Chata uparcie używa określenia “bar”. Z barem to zupełnie nie ma nic wspólnego! Jest to sieć samoobsługowych restauracji, gdzie ludzie przychodzą jeść, a nie na alkohol, którego nawet chyba tam nie widziałem. Jeśli więc ktoś szuka baru to nie ma po co wchodzić do Puzatej Chaty.
Słowo bar, jako skrót myślowy od “baru szybkiej obsługi” lub “baru mlecznego”, zostało użyte z premedytacją bowiem temu lokalowi bliżej do słabego baru mlecznego niż do restauracji. Strona skierowana jest do osób jadących do Lwowa na urlop. Na wakacje. Nie do mieszkańców żyjących w pośpiechu, tylko do ludzi, którzy mają możliwość odpocząć od codziennego zgiełku podczas urlopu i przyjechali do miasta w którym posiłek w luksusowej restauracji może pozwolić sobie nawet osoba, której nie stać na jedzenie w restauracji w Polsce.
Dobry obiad we Lwowie kosztuje o około 500 zł mniej, niż obiad w takiej samej restauracji w Krakowie. Dobry obiad w restauracji ze średniej-wysokiej półki można tu zjeść za około 20 zł. Nie ma więc potrzeby by oszczędzać po 5-10 zł na posiłku, skoro kilka kroków dalej można skosztować czegoś naprawdę dobrego w cenie kebaba w Krakowie.
Celem tego tekstu jest pokazanie, że we Lwowie są setki lepszych i równie tanich miejsc i przełamanie ogólnie panującego w polskim internecie zachwytu nad słabiutkiej klasy lokalem. Celem tego tekstu jest trafienie do osób, które nie znają miasta i mogą zmarnować swój cenny czas wolny na przyjście do knajpy, która niczym nie różni się od tych, jakich setki zobaczyć można w Polsce. Dostaną tu tak samo niską jakość jedzenia i ceny wcale nie dużo wyższe, niż w jakiejkolwiek galerii handlowej nad Wisłą. Jeśli przyjechałby Pan na wakacje do Krakowa to by poznać miasto prawdopodobnie nie piłby Pan kawy w Starbucksie i nie jadł odgrzewanego kotleta w “restauracjach” typu Polakowski czy Olimp. Dlaczego więc jadąc do Lwowa stołować się w masowej i zatłoczonej sieciówce, która tak naprawdę niczym się nie wyróżnia? Dla osób, których nie stać na jedzenie w restauracjach wskazujemy wiele miejsc tańszych nawet od Puzatej Chaty, a tym którzy przeczytali hurraoptymistyczne recenzje Puzatej Chaty wskazujemy dziesiątki miejsc dużo bardziej interesujących.
PS: odnosząc się do osób, które nie znają cyrylicy to właśnie w tym barze nie da się zamówić kompletnie nic bowiem patrząc na jedzenie rzucone na talerz nie zawsze wie się jakiego można spodziewać się nadzienia czy składników w zupie. Standardem w restauracjach we Lwowie jest znajomość języka polskiego lub angielskiego u kelnerów. W większości jest polskie menu. Tutaj nie ma ani menu po polsku, ani obsługa nie mówi po angielsku, ani po polsku (albo – w tym drugim przypadku – udaje, że go nie rozumie).
A ja mam nietypowe pytanie: czy we Lwowie jest jakiś bar mleczny, w którym można bezpiecznie zjeść np. względnie dobre pierogi, ale równocześnie poczuć klimat takiego miejsca?