Oto najbardziej śmiercionośny Wielkanocny zwyczaj przedwojennej Polski

Wśród starych często jeszcze przedwojennych tradycji Wielkanocnych każdy potrafi wymienić pewnie śmigus-dyngus odbywający się w Poniedziałek Wielkanocny. Były też inne tradycje takie jak Wielkanocne Strzelanie. Na czym polegało? Co wspólnego ma karbid i Wielkanoc? Co to kalichlorek?


 

Fot. otwierające: podkładanie wielkanocnych ładunków na torach tramwajowych przy ul. Solec w Warszawie w 1933 roku. Fot. ze zbiorów NAC; Ilustrowany Kurjer Codzienny, syg. 1-P-2258

 

Powojenna piosenka lwowska z 1957 roku do słów Wiktora Budzyńskiego przenosi słuchaczy w okres przedwojennej Wielkanocny i przybliża jedną z odchodzących już w zapomnienie polskich tradycji:

 

Kalichlorek, kalichlorek proszę dać;
Bo na wiwat strzela lwowska brać.
Aptekarze, nie Łazarze, wiedzą to,
Że batiarskie to zwyczaje są.
 
I nie dziwi im się wcale,
zapchaj kapsle pod tramwalem.
Kalichlorek, kalichlorek cały dzień!
Strzelał i Lwów głuchy był jak pień.

 

Sentymentalna podróż przenosi nas w przedwojenną Wielką Niedzielę gdy po mszy rezurekcyjnej istniała tradycja tak zwanej strzelaniny świątecznej. Młodzi chłopcy, a często również i starsi chłopcy, odpalali wówczas najróżniejsze ładunki wybuchowe. Niektórzy do strzelania przystępowali już w Wielką Sobotę wieczorem i strzelali przez całą noc aż do niedzieli. Tradycja wywodziła się z czasów saskich gdy w Wielkanoc odpalano królewskie armaty.

 

 

Strzelano m.in. właśnie z kalichlorku (mieszanina chloranu potasu z inną substancją ale nie napiszemy jaką :D) i karbidu, których huk miał symbolizować huk walących się kamieni z grobu Jezusa. Zwyczaj ten, nie tylko lwowski, przybierał różne warianty. Jeden z nich tak opisywał miesięcznik Ku Słońcu z kwietnia 1928 roku:

 

W wieczór Wielkopiątkowy chłopcy strzelają z kalichlorku, na pamiątkę pękania skał przy śmierci Chrystusa. Dziewczęta zaś przystrajają chatę w zieleń i wycinanki

 
To co sentymentalnie opisał słowem i muzyką Wiktor Budzyński nie było tak sielankowe jak w piosence Kalichlorek. Było wręcz dalekie od sielanki.

 


Najbardziej zabójcza wielkanocna tradycja

Artykuł Gazety Narodowej z 14 kwietnia 1909 roku

Kalichlorek, kalichlorek wszędzie grzmi,
Kładą ci pod okno i pod drzwi!
Strzela stary, młody, student, rzeźnik, dziad,
Musisz słuchać, jakeś tutaj wpadł.

 
Wielkanocne strzelanie nie należało do najbezpieczniejszych. Jednym z najpopularniejszych sposobów odpalania ładunku było nasypanie ładunku na kamień i uderzenie weń drugim kamieniem. Popularne było też wspomniane w piosence podkładanie ładunków pod tramwaj dlatego też na przykład we Lwowie w Wielką Niedzielę zawieszano ruch tramwajowy. Strzelano też na przykład z metalowych puszek albo beczek. Łatwo zgadnąć czym mogła skończyć się zabawa:

 

Mimo zakazu władz chłopaki warszawskie przygotowały jak co roku kalichlorek do świątecznej strzelaniny i już w Palmową Niedzielę jeden z nich śmiercią poległ. Oto 16-letni Edmund Koch i 18-letni Ryszard Kamiński wynieśli na podwórze moździerz, napakowali w niego kalichlorku i siarki i uderzyli ciężkim kamieniem. Wybuch rozsadził moździerz na kawałki. Koch ugodzony w twarz i krtań padł trupem. Kamiński ocalał i zbiegł w obawie kary – czytamy w artykule

 

 

W Tomaszowie Mazowieckim 28-letni Józef Adach, w czasie strzelaniny świątecznej, spowodował wybuch ładunku z kalichlorkiem. Wybuch był tak silny, że rozerwany kamień bruku ulicznego uderzył go w czoło, powodując pęknięcie czaszki. Nieszczęśliwy poniósł śmierć na miejscu – podawała Gazeta Kaszubska z 14 kwietnia 1939 roku

 

Sprzedaż kwiatów i gałązek wierzbowych na Rynku we Lwowie. Fot. ze zbiorów NAC; L. Oberhard; Ilustrowany Kuryer Codzienny, syg. 1-G-5732

Zabawa była niebezpieczna zarówno dla strzelających na ulicy jak i dla samych sprzedawców chloranu potasu. Przedwojenna Gazeta Koniecpolska tak opisywały wydarzenia z 27 marca 1929 roku do których doszło we wsi Podlesie 5 kilometrów od Koniecpola:

 

Około godziny 10 rano do sklepu przyszło kilka osób po zakupy świąteczne oraz chłopcy po kalichlorek do strzelania. Między nimi 8-letni Kuternowski prosił kalichlorku za 6 groszy. Przy ważeniu sklepowy Woźniak zapuścił przez nieostrożność trochę ognia z papierosa do naładowanego pudełka. (…) Uderzenie pudełka o podłogę spowodowało tak silny wybuch, że wszystkie futryny drzwi i okien wyleciały na środek drogi, dom cały został doszczętnie zrujnowany. (…) 8-letni Kuternowski poniósł śmierć na miejscu, jego brat został ciężko ranny, sklepowemu Woźniakowi odłamki rozerwały brzuch i wyparzyły oczy, gospodarz Grabowski 52-letni otrzymał trzy przetrącenia lewej nogi, Adeli Flakównie odłamki urwały u nogi piętę, Franciszek Idziak doznał oparzenia obu nóg oraz poszarpania ciała, gospodyni Malicka z 7-mio letnim synkiem została pokaleczona, Marjanna Ludwikowska doznała oparzenia twarzy. Woźniak i Grabowski zmarli w męczarniach w szpitalu N. Marji Panny w Częstochowie

 


Powstrzymać wielkanocne wystrzały

Wielkanoc 1937. Fot. ze zbiorów NAC; Ilustrowany Kurjer Codzienny, syg. 1-R-302-4

Władze zdawały sobie sprawę z tego, że wielkanocne strzelanie nie należy do bezpiecznych. Jeśli nie powodowało śmierci i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu strzelających i ich przypadkowych ofiar to powodowało szkody materialne na przykład w postaci powybijanych szyb w kamienicach albo nawet pożaru domów. Przed wojną w Polsce wprowadzano najróżniejsze zakazy dotyczące sprzedaży materiałów wybuchowych przed nadejściem Wielkanocy.

 

Zabrania się strzelaniny świątecznej zarówno z broni palnej jak i zapomocą straszaków, petard oraz żabek, przyrządzonych z cali chloricum lub innych materjałów wybuchowych – czytamy w rozporządzeniu porządkowym wojewody lwowskiego z 25 marca 1929 roku

 

 

Zabrania się aptekom, składom aptecznym i innym sklepom sprzedaży bez recept lekarskich materjałów wybuchowych, jak cali chloricum, cali Bertholeta oraz wyrobów przygotowanych z tych matejałów – kontynuuje rozporządzenie wojewody Wojciecha Gołuchowskiego

 

Za łamanie rozporządzeń stosowanych powszechnie w całej Polsce od Lwowa przez Wilno po Warszawę i Katowice grodziło do 500 złotych grzywny, areszt, grzywna i areszt albo nawet odpowiedzialność karna. Za strzelające dzieci odpowiedzialność ponosili rodzice. Zakazy obejmowały okres 10 dni przed Wielką Nocą i 7 dni po Wielkiej Nocy. Oczywiście ani aptekarze i sprzedawcy, ani młodzież nie przestrzegali zakazów. Wręcz przeciwnie:

 

W Zboiskach obok Lwowa nastąpiła wczoraj wielka eksplozja prochu strzelniczego w czasie gdy niejaka Michalina Piszakówna wyrabiała żabki strzelające i kulki do strzelaniny świątecznej. Fabrykantka została zwolniona – donosiła lwowska Chwila z 15 kwietnia 1935 roku

 

 


Strzelanie Wielkanocne dzisiaj

Zwyczaj przetrwał wojnę. Po zakończeniu działań wojennych w zrujnowanej Warszawie urządzano strzelanie nawet z materiałów pozyskanych z niewybuchów czy trotylu. Z czasem tradycja zaczęła wygasać. Chałupnicze ładunki wybuchowe zastąpiły kapiszony i petardy.
 
Dziś w niektórych miejscach w Polsce wciąż organizowane jest strzelanie na Wielkanoc. Nie jest już okupione ofiarą w ludziach bowiem zwykle zajmują się nim przedstawiciele Ochotniczej Straży Pożarnej.

 
Polecamy również: